90 lat temu Poznań był świadkiem jednej z najtragiczniejszych katastrof kolejowych przedwojennej Polski. W wyniku zderzenia dwóch pociągów zginęło 8 osób, a prawie 70 zostało rannych. Winę za tragedię ponosił nastawniczy, a w procesie bronił go późniejszy znany adwokat Stanisław Hejmowski.
15 grudnia 1933 roku w Poznaniu doszło do jednej z największych katastrof kolejowych w historii przedwojennej Polski. Jak podaje portal wielkahistoria.pl, przyczyną tragedii była pomyłka nastawniczego Franciszka Wawrzyniaka, pracownika Polskich Kolei Państwowych, który nieświadomie skierował pociąg z Wronek na tor, na którym już stał skład z Rogoźna.
Katastrofa miała miejsce we wczesnych godzinach porannych, w momencie, kiedy wagony były szczególnie zatłoczone. Pociąg z Rogoźna przewoził przede wszystkim kobiety udające się na targ, urzędników jadących do pracy i dzieci szkolne.
Siła uderzenia była tak wielka, że ostatni wagon stojącego przed semaforem pociągu rozpadł się na dwie części. Połowa wagonu stoczyła się z nasypu, pociągając za sobą dwa kolejne wagony. Niestety, na miejscu zginęły dwie osoby, a kolejnych sześć zmarło później w szpitalu.
Ciekawym aspektem tego tragicznego wydarzenia był udział młodego adwokata Stanisława Hejmowskiego, który dwadzieścia lat później zyskał sławę jako obrońca robotników w procesach Poznańskiego Czerwca ’56. W procesie dotyczącym katastrofy kolejowej w Poznaniu, Hejmowski reprezentował oskarżonego nastawniczego, co było jednym z pierwszych znaczących występów w jego karierze prawniczej.
Katastrofa ta nie tylko przyniosła straty ludzkie, ale również stała się ważną lekcją dotyczącą bezpieczeństwa na polskich torach kolejowych. To tragiczne wydarzenie do dziś przypomina o konieczności ciągłego monitorowania i poprawy standardów bezpieczeństwa w transporcie kolejowym.