Orient Express niszczeje na granicy
Luksusowe, zabytkowe wagony Orient Expressu niszczeją przy polsko-białoruskiej granicy. Kiedyś woziły najbogatszych. Teraz są atrakcją dla złomiarzy.
Ekskluzywny przed laty skład jest tak słabo zabezpieczony, że złodziei, którzy weszli do środka nie da się oskarżyć o włamanie.
To już kolejna taka kradzież. W ręce policji wpadł 44-latek, który w bagażniku auta miał miedziane rurki wymontowane z wagonów. Mundurowym tłumaczył, że je znalazł. Tak tłumaczyć nie mogli się dwaj mężczyźni zatrzymani wcześniej przez sokistów wewnątrz zabytkowego wagonu.– Mieli przy sobie piłki do cięcia metalu i klucze – informuje Piotr Stefaniuk z lubelskiej komendy Straży Ochrony Kolei. – Zatrzymaliśmy ich i przekazaliśmy do komisariatu policji w Terespolu.
– Obaj mężczyźni usłyszeli już zarzut kradzieży. Ale nie kradzieży z włamaniem, bo ten pociąg nie jest tak zabezpieczony, by można tu mówić o jakimkolwiek włamaniu – przyznaje Jarosław Janicki, rzecznik bialskiej policji.
Orient Express był najsłynniejszym i najbardziej luksusowym pociągiem pasażerskim. Był inspiracją dla twórców, przykładem jest słynny kryminał Agaty Christie „Morderstwo w Orient Expressie”. Od 1883 r. kursował z Paryża do Istambułu. Później pod tą, lub podobną nazwą funkcjonowały różne składy na różnych trasach. Ale łączyły je snobizm i przepych.
Teraz trzynaście luksusowych wagonów „Titanica na torach”, wśród nich restauracyjny i barowy, stoi na torach kolejowego portu przeładunkowego w Małaszewiczach koło Białej Podlaskiej.
– Wszystkie należą do osoby prywatnej, obywatela Austrii. Od kiedy stoją? Mniej więcej od 2009 r., konkretnej daty nie udało mi się ustalić – mówi Piotr Apanowicz z centrali spółki PKP Cargo. – Ostatnio ktoś je nawet oglądał, kobieta i mężczyzna z Austrii – dodaje Jerzy Turło naczelnik sekcji w Małaszewiczach.
Na razie nic nie wskazuje, by wagony prędko ruszyły. Do Austrii nie pojadą bez tzw. normalnotorowych wózków dostosowanych do polskiego rozstawu szyn. Takie wózki zostały w Brześciu, a białoruska kolej życzy sobie dużo pieniędzy za ich przechowanie przez kilkuletni okres, w którym skład poruszający się na szerokotorowych wózkach woził pasażerów po Rosji.
Tymczasem policja, która zajmuje się sprawą kradzieży… nadal nie wie, kto został okradziony. – Zawiadomienie złożył pracownik PKP Cargo, który powiedział, że wagony należą do kogoś z Austrii – mówi Janicki. – Nie był jednak w stanie powiedzieć, czy spółka przyjęła na siebie jakąś odpowiedzialność za wagony. Gdyby przyjęła, wtedy za stronę poszkodowaną moglibyśmy uznać PKP Cargo. W innym razie będziemy musieli kontaktować się z właścicielem.
Policja wysłała już oficjalne pismo w tej sprawie do centrali spółki w Warszawie. Teraz czeka na odpowiedź.
źródło: Dziennik Wschodni{jcomments on}