O czym rozmawia się w pociągach
Felieton Jerzego Jachowicza w „Uważam Rze”
Przestaję jeździć pociągami. Rzeczy, które się tam ostatnio dzieją, są ponad moją wytrzymałość. Od dzieciństwa był to mój ulubiony środek lokomocji. Zaraz po wojnie, „kiedy byłem małym chłopcem”, nieznajome panie częstowały mnie cukierkami, głaskały i pytały, po kim mam takie rude kędziorki, bo chyba nie po matce, skoro ma oczy z węgla i czarne włosy. Młodość i całe dorosłe życie przypadły na czas dojrzałego, a później schyłkowego PRL. W pociągach się milczało, żeby nie mieć kłopotów. Nos w książkę albo kurtka na twarz i sen do końca podróży. Czas mijał z pożytkiem dla ducha bądź ciała. Stan wojenny – grób. Wolność przywróciła rozmowy i pogodę ducha. Pociąg stał się przejściowym domem z gronem przyjaciół i znajomych. Tematem rozmów były zaś osobiste przeżycia, przygody, doświadczenia, anegdoty okraszone niewinnymi flirtami. Te czasy się już skończyły. Teraz pociągi są rozsadnikiem groźnej epidemii. Nie zdąży się położyć walizki na półce, a już słychać pierwsze narzekania.
– Co pani powie, może być jeszcze gorzej? Za utyskiwaniami idą oszczerstwa, obelżywe oskarżenia, bluźniercze wyzwiska. Najbardziej bolą mnie te na pana prezydenta i premiera. Ale na Stefana Niesiołowskiego też. Pogonił jakiegoś babsztyla w Sejmie – „Won stąd!” – który latał z kamerą i chciał mu w zęby, jak koniowi, zaglądać, to zaraz w pociągu usłyszałem:
„Niby profesor, a takie chamisko”. W niedawnej podróży do Krakowa kilka razy zmieniałem przedziały i wszędzie to samo. – Jaki ojciec, taki syn. Obydwaj łżą w żywe oczy – usłyszałem, gdy wchodziłem do trzeciego.
– Jakby za każde kłamstwo, jakie wciskał niedawno w telewizji, wyrwać staremu jeden ząb, to byśmy już mieli premiera bez zębów – śmiał się cynicznie jakiś mężczyzna. Wyrywałbym bez znieczulenia – dodał dentysta sadysta. Ostentacyjnie wyszedłem, nie ukrywając oburzenia. – Prezydent niedawno bredził coś o parasolu ochronnym – mówił młody chłopak. – Powinien na konsultanta wziąć znajomka Michała Tuska, tego od Amber Gold – dorzucił.
Źródło: Uważam Rze{jcomments on}