Strona główna » Wiadomości » Kolej na świecie » Koleje hiszpańskie z perspektywy podróżnego

Koleje hiszpańskie z perspektywy podróżnego

Na początku marca spędziłem kilka dni w Hiszpanii, podróżując koleją pomiędzy stolicą a miastami Andaluzji. Potwierdza się znana ekspertom kolejnictwa konstatacja: przepaść pomiędzy segmentem kolei szybkich – AVE (Alta Velocidad Española), a kolejami regionalnymi. AVE to usługa na wysokim poziomie: częsta, punktualna i … nie tania. Pomiędzy głównymi miastami, czyli Madryt- Barcelona i Madryt-Sewilla,  kursuje – z podziwu godną punktualnością –  do 20 par pociągów dziennie.  W porannym szczycie nawet dwa na godzinę, a podróż do Sewilli trwa jedynie ok 2,5 godziny. Jednak bilet powrotny na tej trasie w klasie turystycznej to ok 130 Euro, czyli tyle, ile dobra oferta na samolot z Warszawy do Madrytu. Podpowiedź dla turystów:  system rezerwacyjny kolei hiszpańskich RENFE, w teorii umożliwia zakup tańszych biletów z wyprzedzeniem, jednak kilkukrotne próby zakupu z Polski kończyły się fiaskiem, komunikatem: transakcja nie może być zrealizowana.

Segregacja, albo wręcz przepaść pomiędzy AVE a resztą kolei, wynika z kilku przyczyn. Wymienię tylko dwie. Po pierwsze rozstaw torów. AVE zbudowane są wg standardowej europejskiej szerokości 1435 mm, natomiast cały system opiera się na szerszym rozstawie torów 1668, czego powodem, tak jak w przypadku Rosji, były względy obronne. Druga przyczyna to zachłyśnięcie się autostradami,  budowanymi w dwóch standardach autopistas oraz autovias liczącymi ponad 15 tys. km. W rezultacie, z wyłączeniem głównych linii, oferta przewozowa jest nieco lepsza od naszej, tzn. tabor nowszy, ale częstotliwość podobna. A dworce, zwykle bardzo przestronne, nie tętnią życiem. Wyjątkiem jest stołeczny Atocha, na którym dokonano zamachu bombowego w 2004 r.

W miastach – dominacja kultury samochodowej. To poniekąd dziedzictwo epoki Franco, kiedy wzorem Europy Zachodniej, w Hiszpanii zlikwidowano tramwaje. Franco, zachowując autokratyczną strukturę władzy, modernizował wg ówczesnych przekonań kraj, jednak akurat w tym przypadku, imitacyjna modernizacja przyniosła dzisiejsze korki. Zachowania i nawyki w ruchu pomiędzy miastami, czyli preferencja dla transportu kołowego, przenoszone są dziś na transport wewnątrz aglomeracji. Madryt i Barcelona radzą sobie za pomocą metra, ale już Sewilla licząca 700 tys. mieszkańców (obszar aglomeracji 1,5 mln) posiada tylko jedną linię metra i jedną (bardzo krótką) tramwaju. Żadna z nich nie dochodzi do dworca kolejowego. Pod tym względem, miasto partnerskie Sewilli, czyli Kraków, wygląda nieźle.

Paweł Szałamacha

Poseł do sejmu RP, Prawo i Sprawiedliwość{jcomments on}

 

 

Podobne artykuły